niedziela, 19 sierpnia 2012

Od Aki i Bodzia

-Bodziu - powiedziała do Bodzia.
-Co ?
-Ja chciałabym żebyś wyszedł.
-Co ?! W środku nocy ?! Chyba żartujesz.
-Ja jestem w ciąży i teraz będę rodzić, chce być sama.
-Co ?! Ty..ty... jesteś....yyy...jak......
-Nie panikuj, będzie dobrze, po prostu wyjdź na zewnątrz i poczekaj.
-Nie........mogę....zostać ?
-Nie, gorzej panikujesz o de mnie, idź na zewnątrz. - poczułam pierwszy skurcz, Bodzio wystraszył się i od razu wybiegł z nory. Słyszałam tylko jak ktoś się tam kręci, potem usłyszałam rozmowę:
-O, Bodzio ? Co ty tu robisz ? - powiedziała Lilja
-No boje się, Aka dziwnie się zachowuje, mówiła że rodzi.
-Już, tak szybko, pewnie się cieszysz że będziesz ojcem.
-Tak ogromnie się cieszę ! - powiedział głośno, potem zaczął szeptać:
-Właściwie to jestem załamany, a jak będzie ich za dużo, jak ja sobie poradzę ?
-Jakoś będziesz musiał, ale mam dla ciebie rade.....
-Auł, aaaaaaa..! - zaczął się ból, nie wiedziałam że to aż tak boli.
-Co to ?! - usłyszałam przerażonego Bodzia.
-To pewnie....
-O nie, a jeśli to jakiś stwór, co ja teraz zrobię ? Wiem ucieknę do nory. Zaraz nie mogę do niej uciec....a może....
-Dzień dobry panie Bodziu, ja myślę że to były wilki, fajnie nie. - powiedziała Fika
-Wilki !? Ratuj mnie ! - słyszałam jak Bodzio biegnie w kółko.
-No co ty panie Bodziu, one nie są niebezpieczne. Juhu wilki, ja też umiem wyć au auu auuuuuuu.....
-Fika ! - powiedział Lilja
-Co ?
-Możesz być cicho, to nie wilki tylko.......
-O szkoda, panie Bodziu, gdzie on jest ?
-Na moim grzbiecie, strasznie mocno mnie trzyma, a te dźwięki...
-Już wiem to pewnie kosmici.
-Nie, to Aka.
-Aka jest kosmitą ?
-Nie ona rodzi.
-Rodzi kosmitów ?
-Och, nie ona rodzi koszatniczki.
-Taki kosmiczne ?
-Nie, zwykłe koszatniczki, których ojcem jest Bodzio.
-Pan Bodzio jest ojcem ?! Gratulacje panie Bodziu, mogę być ich ciocią ? Panie Bodziu słyszy mnie pan. Bodziu !
-Słyszę. - powiedział Bodzio
-A ile ich jest ?
-Nie wiem.
-Jakie będą miały imiona ?
-Nie wiem, ja właściwie.....
-A ile będzie samiczek ?
-Fika ! Nie wiem, dowiem się dopiero gdy już przyjdą na świat.
-Bodziu ! - zawołałam.
-Aka ? Muszę iść. - wszedł do środka nory, po czym zobaczył pierwsze dziecko.
-Tylko jedno co za szczęście. - powiedział.
-Bodziu, możesz tu spojrzeć.
-Co ?! Aż tyle ! O matko jak ich dużo !
-Przestań jest ich tylko siedem.
-Tylko siedem ?! Przecież to tłum koszatniczek, przecież tyle może liczyć stado koszatniczek......
-Spokojnie, już nic nie poradzisz, bądź dobrym ojcem i się uspokój.
-Muszę wyjść, wrócę nie długo.
-Bodziu, a jak go nazwiesz ?
-Junior, wiesz muszę....
-A tego ?
-Smyk, ja musz...
-A ją ?
-Gika, ja muszę już....
-Aka, ja też chcę ! - zawołała Fika.
-Dobrze to jak ją nazwiesz ?
-Fa.
-A ją ?
-Teraz ja, ja jestem ojcem co nie ? - powiedział Bodzio
-Spokojnie ja ją nazwiesz ?
-Mła, a tą obok...yyy..
-Może Strzała.
-Tak, wiesz ja już nie mam pomysłu.
-Została ostatnia..yyy...Lilja może ty chcesz ją nazwać ?
-Ja, no ja nie powinnam, ale....dobra może Różyczka. - powiedziała Lilja.
-Już wszyscy, i co Bodziu zostajesz w norze czy wychodzisz ?
-Wiesz, chyba zostanę, nie chcę by zaatakowali mnie kosmici.
-Przecież wiesz że......
-Panie Bodziu, to co mogę być ciocią. - przerwała Fika
-Tak ! - powiedziałam razem z Bodziem.
 http://img707.imageshack.us/img707/4508/rodzestw.png

wtorek, 14 sierpnia 2012

Od Aki

-Bodziu jesteś słodki. - powiedziałam po występie Bodzia.
-Nie gniewasz się już na mnie ?
-Wiesz, gniewam się, ale trochę mniej.
-Aka.
-Co ?
-Wrócisz ?
-Nie, nie teraz, może za kilka dni. - poszłam w stronę nory lisa. Usłyszałam kroki czyżby Bodzio wrócił, spojrzałam na zewnątrz, nie był to Bodzio, był to inny samiec koszatniczki. Schowałam się w norze, przecież Bodzio byłby zazdrosny, właśnie, byłby zazdrosny i z tego powodu zgodziłby się na dzieci. Wyszłam z nory.
-Cześć nieznajomy.
-Nieznajomy ? No co ty ? Zaraz nie będę nieznajomym jestem Zorek.
-Nie widziałam cię w tych stronach.
-No bo ja jestem dziką koszatniczką i mieszkam w Chile.
-W Chile ?!
-Tak, to kraina dzikich koszatniczek.
-To co ty tu robisz ?!
-No cóż, szukam wybranki życia z którą założę rodzinę.
-Znaczy że pragniesz być ojcem ?
-Tak, już od dwóch miesięcy.
-To cudownie ! - ucieszyłam się.
-Tak, ale nie mam nikogo.
-Ja mogę być z tobą.
-Naprawdę ?
-Tak.
-A jak ty masz na imię ?
-Aka ! Aka co ty robisz ?! Nie zostawiaj mnie, czemu ? - usłyszałam Bodzia.
-Bodzio ? Co ty tu robisz ?! - spojrzałam na Bodzia.
-Ja chciałem ci powiedzieć że jestem głodny i żebyś przyszykowała mi jedzenie, a potem możemy porozm...........
-Wiedziałam, ty tylko myślisz o jedzeniu ! Zorek choć, nie będę tutaj dłużej siedzieć i słuchać co ten grubasek ma mi do powiedzenia.
-Aka...ja nie jestem gruby tylko puszysty, jak możesz mnie tak obrażać, przecież ja codziennie ćwiczę i w ogóle cały czas -powiedziała Bodzio.
-Ty ćwiczysz ?! - zdziwiłam się
-Tak, codziennie wychodzę z nory czyli się wspinam.
-A ja słyszałam że Fika ci pomaga.
-Uwielbiam pomagać panu Bodziu. - Fika odezwała się za krzaków.
-Co ? Ona przyszła z tobą ?
-No, tak, ale to tylko w środkach ostrożności.
-Choć my Zorek, pa Bodziu, nie mam pojęcia czy wrócę, może za rok albo dwa.
-Aka. - zaczął za mną iść.
-Biegniemy, - powiedziałam do Zorka. Biegliśmy, Bodzio już dawno się zmęczył, ale po chwili zjawił się na Fice. Wbiegłam do pobliskiego lasu. Usłyszałam tylko Fikę:
-Panie Bodziu nie możemy tam wejść, bo to już jest koniec naszego terytorium. - wiedziałam że tu nie pobiegną sama bym wcześniej tu nie pobiegłam. Ale teraz byłam zdecydowana, może nie taki był plan, ale polubiłam Zorka i chciałam z nim zostać do końca życia...
-Zorek zatrzymajmy się już.
-Zwariowałaś ! W środku lasu !
-Ale ja już nie mogę.
-Jak to ? Przecież nie możemy sobie zrobić postoju, w lesie jest mnóstwo drapieżników, które mogą nas zabić i zjeść, chyba nie chcesz skończyć jak kurczak u człowieka.
-Nie chce, ale jestem zmęczona.
-Dobra Aka, choć znam świetną kryjówkę. - poszliśmy do kryjówki, była to malutka nora, mniejsza od tej którą wykopałam Bodziowi i sobie.
-Powiększę ją. - powiedziałam.
-Wiesz nie opłaca się, nie długo wyruszymy w drogę.
-Nie wrócimy do domu ?
-Wrócimy do domu na Chile.
-Nie, miałam na myśli nasz dom, tam gdzie są koty, psy, koszatniczki i inne domowe zwierzęta.
-Zapomnij o tym, koszatniczki są dzikie i mieszkają w Chile.
-Zorek, ale ja nie chce być dzika, jestem domową koszatniczką, nie poradzę sobie na wolności.
-Aka nie przesadzaj to proste, pomogę ci.
-Dobrze.
Następnego dnia znów wyruszyliśmy. Całą drogę myślałam o moich znajomych, a zwłaszcza o Bodziu, zastanawiałam się czy warto się poświęcać żeby tylko mieć dzieci, było to moje marzenie, ale czy lepiej byłoby z niego zrezygnować dla Bodzia.
-Aka zobacz. - Zorek pokazał mi przelatujące gołębie, były piękne.

Od Bodzia
Ciągle siedzę i leże i czekam, załamałem się. Jak Aka mogła mi to zrobić, jak ? Dlaczego nie została ze mną ?
-Dzień dobry panie Bodziu. - usłyszałem Fike, o nie tylko nie to, byłem cicho.
-Panie Bodziu ! - mówiła coraz głośniej.
-Wiem że pan tam jest, mam dla pana coś pysznego. - powiedziała, wyszedłem z nory błyskawicznie:
-Gdzie ? Nawet nie masz pojęcia jak jestem głodny.
-Proszę panie Bodziu. - podała mi miskę z jedzeniem, rzuciłem się na miskę gwałtownie:
-Mniam, co to jest ?
-Kocie jedzenie.
-Co ?! - zacząłem wszystko wypluwać.
-Pyszne było, szkoda że nie zjadłeś. - powiedziała Fika, po czym zaczęła jeść kocie jedzenie.
-Ja ?! Miałem to zjeść, a czy ja jestem kotem ?!
-Kotem ?! Właściwie to nie wiem, może to sprawdzimy.
-Jestem koszatniczką, nie widać ?!
-Spokojnie panie Bodziu, ja tylko chciałam się upewnić.
-Upewnić ? Wiesz mam dość, tęsknie za Aką.
-Ja też, a kim ona była ?
Wszedłem do nory, położyłem się i zasnąłem, śniłem o Ace.

Od Aki
Spojrzałam się na Zorka, szedł i nic nie mówił. Szłam obok niego, ale coraz bardziej myślałam o Bodziu. Nie mogłam przestać.
-Zorek.
-Co ?
-Możemy wrócić do mojego domu ?
-Co ?! Chyba żartujesz, mówiliśmy już o tym że nie będziemy mieszkać u ciebie tylko u mnie.
-Wiem, ale ja chcę wrócić do Bodzia, tęsknie za nim.
-Do Bodzia ?!
-Tak, wracajmy.
-Nie, przestań mieliśmy być rodziną, mieć dzieci przecież to twoje marzenie.
-Wiem, ale jak się spełni, nie będę szczęśliwa, kocham Bodzia, nie ciebie przykro mi.
-Mi też, powodzenia.
-W czym ?
-W samotnej wyprawie do domu.
-Chyba nie zrobisz mi tego.
-Złamałaś mi serce, to teraz sama wracaj. - pobiegł w stronę swojego domu. Zostałam zupełnie sama, a na dodatek nie wiedziałam jak wrócić do domu. Usłyszałam kroki. Schowałam się, bałam się że to drapieżnik o którym mówił Zorek. Po raz pierwszy w życiu, bałam się bardziej niż Bodzio.
-Aka ! Gdzie jesteś ? - usłyszałam znajomy głos.
-Fika to ty ?
-Nie to ja Lilja.
-Lilja ?
-Tak.
-Co ty tu robisz ?!
-Zobaczyłam Fike jak siedziała obok nory Bodzia i co chwile go wołała.
-Coś mu się stało ?
-Nie, jest po prostu załamany że zostawiłaś go dla jakiegoś Zoka.
-Nie Zoka tylko Zorka.
-Aha, wiesz Fika powiedziała mi że tak się nazywa.
-Wiesz jak wrócić do domu ?
-Tak...yyyy...skręcimy tam i......yyyyy....wiedziałam chwile temu, ale tu jest tyle tych drzew i w ogóle.
-No nie, znowu.
Usłyszałam kroki był to Azor.
-Azor ! - ucieszyłam się.
-W końcu ją znaleźliśmy. - powiedział Azor, za nim była Artemida, Fika, właściwie wszyscy byli, oprócz Bodzia. Wróciłam z nimi do domu, miałam szczęście że mnie znaleźli. Pobiegłam do Bodzia.
-Bodziu ! - ucieszyłam się na jego widok i przytuliłam się do niego.
-Aka wróciłaś ! - krzyknął z radości.
-Nie mogłam cię zostawić, jesteśmy przecież parą na dobre i na złe, wiesz nie muszę już mieć dzieci.
-To dobrze. - przytulił się do mnie.
Opowiadałam mu co się zdążyło, potem zjedliśmy kolacje i poszliśmy spać. Spałam całą noc nad ranem się przebudziłam i spojrzałam jak słodko śpi Bodzio, znów zasnęłam.
-Aka, aka wstawaj. - usłyszałam głos.
-Co się stało Bodziu ?
-Muszę ci coś powiedzieć, byłbym naprawdę świetnym ojcem....
-Tak, tak wiem.
-Jestem gotowy.
-Już, tak wcześnie chcesz śniadanie ?
-Nie jestem gotowy na bycie ojcem.

poniedziałek, 13 sierpnia 2012

Start

na początek każdy z pupili uzyskuje  5 000 pupilaków i 2§

Młośc

Jak wiadomo tutaj da się miec partnera lecz teraz da się byc zaręczonymi i małżeństwem. Aby się zareczyc samiec musi podarowac magiczny obrączkę samicy. poszukajcie je tutaj. Kidy je już wybierzecie napiszcie do mnie n ahowrse pod Pets05 z linkiem. Obrączka kosztuje 100 pupilaków. Aby się poślubic należy napisac mi ze chcecie wtedy w niedługo dodam zakładce ważne wydazenia pod psem  księzem dam opis wydarzenia.

Waluta

Dobrze naszą walutą są jak wiecie pupilaki za które się kupuje pewne żeczyc . Doszła takrze nowa waluta: pupiki oznacza je znak §. Jest to odpowiednik kuponu cięższy do zdobycia.

sobota, 11 sierpnia 2012

Od Fiki

Leniuchowałam dziś na całego myślałam o Ase, nie o Aeke, oj znów mi się pomieszało, znaczy myślałam ooo, no nie wiem.
-Hej Fika. - powiedziała moja przyjaciółka
-Hej, Aka wiesz zapomniałam jak masz na imię.
-To normalne, ty nigdy nie wiesz jak mam na imię, a zawsze jak mnie o to pytasz to mówisz moje....
-Ale o co cię pytam ?
-Nie ważne.
-Yyyy, ale co ?
-Fika, och, wiesz Bodzio mnie denerwuje.
-Pan Bodzio ?! Nie żartuj.
-Nie chce być ojcem.
-To ty masz dzieci ?!
-Nie, chciałam mieć.
-No nie czemu ?
-Przed chwilom mówiłam że Bodzio nie chce być ojcem.
-Czemu nie chce ?
-Nie wiem, ciągle się wykręca.
-To nie prawda ! -usłyszałam pana Bodzia.
-O, pan Bodzio zawitał. - ucieszyłam się.
-Co ty tu robisz ?! - powiedziała Aka.
-No chciałem ci powiedzieć że jestem gotowy na.........
-Na prawdę ? Jesteś gotowy na bycie ojcem ! Bodziu nawet nie wiesz jaka jestem szczęśliwa. - przytuliła się do niego.
-Ale super, będę mogła być ich babcią.
-Nie babcią tylko ciociom, no będziesz mogła, ale się cieszę. - powiedziała Aka.
-Aka. - powiedział niepewnie pan Bodzio.
-Co najdroższy ?
-Yyyy, ja właściwie chciałem powiedzieć, że tak mogę być ojcem, ale...
-To super, jestem ciekawa jak je nazwiemy, jak myślisz Bodziu?
-No, ja nie myślę jeszcze o tym, bo.....
-Racja, to za wcześnie.
-Aka, muszę cię zmartwić.
-Co się stało ?
-Ja byłbym wspaniałym ojcem, ale ja nie jestem gotowy, no wiesz dzieci to jakby to powiedzieć, to yy, kłopot dość duży i ja nie......
-Wiedziałam, to po co mówiłeś że jesteś gotowy.
-Bo byłem tyle że nie na dzieci, byłem gotowy na obiad.
-O, będzie obiadek, przyjdę Aka nie martw się, mogę już iść. - zaczęłam się cieszyć, ogon latał mi na wszystkie strony.
-Fika ! Nie machaj tak ogonem.
-Czemu Asa ?
-Nie jestem Asa tylko Aka. - powiedziała moja przyjaciółka, która nie wiem dlaczego trzymała się gałązki i jakby latała.
-Przestań machać, bo ja zaraz odlecę.
-Dobra. - siadłam na ogonie.
-Och, Fika nie będzie obiadu.
-O, to kolacyjka ?
-Nie nie będzie kolacji, obiadu ani śniadania, bo ja.....
-To pewnie deser. - ucieszyłam się jeszcze bardziej
-Nie ! Mam dość, przeprowadzam się Bodziu na jakiś czas nie wiem kiedy wrócę.
-O, fajnie to może zamieszkaj ze mną. - powiedziała.
-Nie ja będę sama mieszkać.
-Aka, ale kto będzie mnie pilnował, chronił przed niebezpieczeństwem i.....
-Ja ! Nie martw się panie Bodziu. - powiedziałam z radością.
-Fika ?! To będzie ciekawe. - powiedziała Aka.

Dorósł!


imie: Lolly
wiek: 2 lata
wysokośc: 0,5 metra
długośc: 0, 8m.
waga: 13kg.
rasa: kundelek
rodzaj: pies
powołanie: opiekunka młodych
stopień: samica gamma
partner: poszukuje
matka: Artemida
ojciec: Azor