wtorek, 14 sierpnia 2012

Od Aki

-Bodziu jesteś słodki. - powiedziałam po występie Bodzia.
-Nie gniewasz się już na mnie ?
-Wiesz, gniewam się, ale trochę mniej.
-Aka.
-Co ?
-Wrócisz ?
-Nie, nie teraz, może za kilka dni. - poszłam w stronę nory lisa. Usłyszałam kroki czyżby Bodzio wrócił, spojrzałam na zewnątrz, nie był to Bodzio, był to inny samiec koszatniczki. Schowałam się w norze, przecież Bodzio byłby zazdrosny, właśnie, byłby zazdrosny i z tego powodu zgodziłby się na dzieci. Wyszłam z nory.
-Cześć nieznajomy.
-Nieznajomy ? No co ty ? Zaraz nie będę nieznajomym jestem Zorek.
-Nie widziałam cię w tych stronach.
-No bo ja jestem dziką koszatniczką i mieszkam w Chile.
-W Chile ?!
-Tak, to kraina dzikich koszatniczek.
-To co ty tu robisz ?!
-No cóż, szukam wybranki życia z którą założę rodzinę.
-Znaczy że pragniesz być ojcem ?
-Tak, już od dwóch miesięcy.
-To cudownie ! - ucieszyłam się.
-Tak, ale nie mam nikogo.
-Ja mogę być z tobą.
-Naprawdę ?
-Tak.
-A jak ty masz na imię ?
-Aka ! Aka co ty robisz ?! Nie zostawiaj mnie, czemu ? - usłyszałam Bodzia.
-Bodzio ? Co ty tu robisz ?! - spojrzałam na Bodzia.
-Ja chciałem ci powiedzieć że jestem głodny i żebyś przyszykowała mi jedzenie, a potem możemy porozm...........
-Wiedziałam, ty tylko myślisz o jedzeniu ! Zorek choć, nie będę tutaj dłużej siedzieć i słuchać co ten grubasek ma mi do powiedzenia.
-Aka...ja nie jestem gruby tylko puszysty, jak możesz mnie tak obrażać, przecież ja codziennie ćwiczę i w ogóle cały czas -powiedziała Bodzio.
-Ty ćwiczysz ?! - zdziwiłam się
-Tak, codziennie wychodzę z nory czyli się wspinam.
-A ja słyszałam że Fika ci pomaga.
-Uwielbiam pomagać panu Bodziu. - Fika odezwała się za krzaków.
-Co ? Ona przyszła z tobą ?
-No, tak, ale to tylko w środkach ostrożności.
-Choć my Zorek, pa Bodziu, nie mam pojęcia czy wrócę, może za rok albo dwa.
-Aka. - zaczął za mną iść.
-Biegniemy, - powiedziałam do Zorka. Biegliśmy, Bodzio już dawno się zmęczył, ale po chwili zjawił się na Fice. Wbiegłam do pobliskiego lasu. Usłyszałam tylko Fikę:
-Panie Bodziu nie możemy tam wejść, bo to już jest koniec naszego terytorium. - wiedziałam że tu nie pobiegną sama bym wcześniej tu nie pobiegłam. Ale teraz byłam zdecydowana, może nie taki był plan, ale polubiłam Zorka i chciałam z nim zostać do końca życia...
-Zorek zatrzymajmy się już.
-Zwariowałaś ! W środku lasu !
-Ale ja już nie mogę.
-Jak to ? Przecież nie możemy sobie zrobić postoju, w lesie jest mnóstwo drapieżników, które mogą nas zabić i zjeść, chyba nie chcesz skończyć jak kurczak u człowieka.
-Nie chce, ale jestem zmęczona.
-Dobra Aka, choć znam świetną kryjówkę. - poszliśmy do kryjówki, była to malutka nora, mniejsza od tej którą wykopałam Bodziowi i sobie.
-Powiększę ją. - powiedziałam.
-Wiesz nie opłaca się, nie długo wyruszymy w drogę.
-Nie wrócimy do domu ?
-Wrócimy do domu na Chile.
-Nie, miałam na myśli nasz dom, tam gdzie są koty, psy, koszatniczki i inne domowe zwierzęta.
-Zapomnij o tym, koszatniczki są dzikie i mieszkają w Chile.
-Zorek, ale ja nie chce być dzika, jestem domową koszatniczką, nie poradzę sobie na wolności.
-Aka nie przesadzaj to proste, pomogę ci.
-Dobrze.
Następnego dnia znów wyruszyliśmy. Całą drogę myślałam o moich znajomych, a zwłaszcza o Bodziu, zastanawiałam się czy warto się poświęcać żeby tylko mieć dzieci, było to moje marzenie, ale czy lepiej byłoby z niego zrezygnować dla Bodzia.
-Aka zobacz. - Zorek pokazał mi przelatujące gołębie, były piękne.

Od Bodzia
Ciągle siedzę i leże i czekam, załamałem się. Jak Aka mogła mi to zrobić, jak ? Dlaczego nie została ze mną ?
-Dzień dobry panie Bodziu. - usłyszałem Fike, o nie tylko nie to, byłem cicho.
-Panie Bodziu ! - mówiła coraz głośniej.
-Wiem że pan tam jest, mam dla pana coś pysznego. - powiedziała, wyszedłem z nory błyskawicznie:
-Gdzie ? Nawet nie masz pojęcia jak jestem głodny.
-Proszę panie Bodziu. - podała mi miskę z jedzeniem, rzuciłem się na miskę gwałtownie:
-Mniam, co to jest ?
-Kocie jedzenie.
-Co ?! - zacząłem wszystko wypluwać.
-Pyszne było, szkoda że nie zjadłeś. - powiedziała Fika, po czym zaczęła jeść kocie jedzenie.
-Ja ?! Miałem to zjeść, a czy ja jestem kotem ?!
-Kotem ?! Właściwie to nie wiem, może to sprawdzimy.
-Jestem koszatniczką, nie widać ?!
-Spokojnie panie Bodziu, ja tylko chciałam się upewnić.
-Upewnić ? Wiesz mam dość, tęsknie za Aką.
-Ja też, a kim ona była ?
Wszedłem do nory, położyłem się i zasnąłem, śniłem o Ace.

Od Aki
Spojrzałam się na Zorka, szedł i nic nie mówił. Szłam obok niego, ale coraz bardziej myślałam o Bodziu. Nie mogłam przestać.
-Zorek.
-Co ?
-Możemy wrócić do mojego domu ?
-Co ?! Chyba żartujesz, mówiliśmy już o tym że nie będziemy mieszkać u ciebie tylko u mnie.
-Wiem, ale ja chcę wrócić do Bodzia, tęsknie za nim.
-Do Bodzia ?!
-Tak, wracajmy.
-Nie, przestań mieliśmy być rodziną, mieć dzieci przecież to twoje marzenie.
-Wiem, ale jak się spełni, nie będę szczęśliwa, kocham Bodzia, nie ciebie przykro mi.
-Mi też, powodzenia.
-W czym ?
-W samotnej wyprawie do domu.
-Chyba nie zrobisz mi tego.
-Złamałaś mi serce, to teraz sama wracaj. - pobiegł w stronę swojego domu. Zostałam zupełnie sama, a na dodatek nie wiedziałam jak wrócić do domu. Usłyszałam kroki. Schowałam się, bałam się że to drapieżnik o którym mówił Zorek. Po raz pierwszy w życiu, bałam się bardziej niż Bodzio.
-Aka ! Gdzie jesteś ? - usłyszałam znajomy głos.
-Fika to ty ?
-Nie to ja Lilja.
-Lilja ?
-Tak.
-Co ty tu robisz ?!
-Zobaczyłam Fike jak siedziała obok nory Bodzia i co chwile go wołała.
-Coś mu się stało ?
-Nie, jest po prostu załamany że zostawiłaś go dla jakiegoś Zoka.
-Nie Zoka tylko Zorka.
-Aha, wiesz Fika powiedziała mi że tak się nazywa.
-Wiesz jak wrócić do domu ?
-Tak...yyyy...skręcimy tam i......yyyyy....wiedziałam chwile temu, ale tu jest tyle tych drzew i w ogóle.
-No nie, znowu.
Usłyszałam kroki był to Azor.
-Azor ! - ucieszyłam się.
-W końcu ją znaleźliśmy. - powiedział Azor, za nim była Artemida, Fika, właściwie wszyscy byli, oprócz Bodzia. Wróciłam z nimi do domu, miałam szczęście że mnie znaleźli. Pobiegłam do Bodzia.
-Bodziu ! - ucieszyłam się na jego widok i przytuliłam się do niego.
-Aka wróciłaś ! - krzyknął z radości.
-Nie mogłam cię zostawić, jesteśmy przecież parą na dobre i na złe, wiesz nie muszę już mieć dzieci.
-To dobrze. - przytulił się do mnie.
Opowiadałam mu co się zdążyło, potem zjedliśmy kolacje i poszliśmy spać. Spałam całą noc nad ranem się przebudziłam i spojrzałam jak słodko śpi Bodzio, znów zasnęłam.
-Aka, aka wstawaj. - usłyszałam głos.
-Co się stało Bodziu ?
-Muszę ci coś powiedzieć, byłbym naprawdę świetnym ojcem....
-Tak, tak wiem.
-Jestem gotowy.
-Już, tak wcześnie chcesz śniadanie ?
-Nie jestem gotowy na bycie ojcem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz