czwartek, 9 sierpnia 2012

Od Aki

Znalazłam z Bodziem coś pysznego, były to ziarenka słonecznika, zajadaliśmy się nim.
-Wiesz, tak sobie myślę o tym jakby to było mieć dzieci.
-Co ?! -wypluł błyskawicznie nasionko:
-Nie no, ja bym był świetnym ojcem i w ogóle fajnym rodzicem, ale.... wiesz ile by nas to kosztowało ? Energii, czasu, no i jeszcze wiesz jakie są dzieci wszędzie by łaziły i psociły każdemu, nie..... nie możesz mieć dzieci nie teraz, może kiedyś.
-Nie przesadzaj nie byłoby tak źle.- spojrzałam na niego.
-Dzień dobry panie Bodziu, jak panu minął dzień ? - pojawiła się Fika, Bodzio jej nie zauważył : - Jestem wspaniałym ojcem, choć jeszcze nigdy nim nie byłem, ale nie jestem gotowy na pięcioro dzieci.
- O, pan Bodzio będzie ojcem. - wtrąciła się Fika, Bodzio spojrzał za siebie i ją zobaczył: - Jesteś w ciąży ?! - spojrzał w dość śmieszny sposób na mnie:
-Nie, na razie nie, ale....
-To super, jedno szczęście, ale mi ulżyło, yyy.. to znaczy szkoda byłbym super ojcem....
-Tak panie Bodzio. - znów wtrąciła Fika:
-Choć my na przejażdżkę, wskakujcie. - odrazu wskoczyłam na Fike, spojrzałam na Bodzia:
-Choć, będzie fajnie.
-No nie wiem, lepiej nie. - po czym uciekł do nory. Fika biegła w stronę fontanny. Zaczęła pić wodę. Po chwili zobaczyła Artemide, która spacerowała razem z Azorem.
-Hej zobacz kto tam jest ! - odezwała się Fika
-Widzę nie powinnyśmy im przeszkadzać. - ale Fika już na mnie nie słuchała:
-Hej ! Czekajcie ! - pobiegła w ich stronę ze mną na grzbiecie.
-Cześć Fika. - odezwał się Azor.
-Cześć Fika, cześć Aka. - po chwili odezwała się Artemida.
-O, jaki piękny dziś dzień, może się pościągamy ? -spytała, spojrzałam na nią:
-Nie sądzę żeby mieli ochotę....
-Pewnie. - przerwała mi Artemida, po czym zaczęła biec, Fika też teraz biegła.
-Czekajcie ! -zawołał Azor i zaczął biec za nami. Fika biegła coraz szybciej:
-Zwolnij ! - odezwałam się do niej
-Ok. - zatrzymała się błyskawicznie, a ja leciałam dalej i wpadłam w tort. Fika pobiegła w moją stronę:
-Żyjesz ?! Odezwij się..
-Żyję nie martw się. - Fika dalej kontynuowała:
-Nie chciałam cię zabić, co ja teraz zrobię bez najlepszej przyjaciółki...
-Fika ona żyję. - powiedziała Artemida.
-Żyję ?
-Tak, jak najbardziej.
-O, jak się cieszę.
-Ale wy szybko biegacie. - pojawił się Azor, był zmęczony.
-Jak chcesz to mogę cię wytrenować. - powiedziała Fika. Spojrzałam na nią. Potem Azor i Fika poszli trenować.
-Ciekawe jak mu pójdzie ten trening. - powiedziała Artemida.
-No sama jestem ciekawa, jak tam życie alfy ?
-No na razie jest ok, mam Azora i on mi zawszę pomaga.
-Ja mam Bodzia, ale on mi utrudnia.
-Jak to ?
-No bo boi się wszystkiego i w ciąż wykręca się od bycia ojcem.
-Dobrze że mój Azor się nie wykręca.
-Tak.
-Ja wcale się nie wykręcam ! - z krzaczka dobiegł głos.
-Bodzio ? To ty ?
-Tak, ale nie mów Artemidzie i Fice że tu jestem.
-Ale wiesz, on cię słyszała powiedziałeś to tak głośno że chyba każdy cię słyszał.
-No nie chciałem żeby nikt nie wiedział że was śledzę !
-Śledzisz nas ?!
-Yyy, no może, czemu ja głośno myślę.
-Nie wiem.
Naglę wyskoczył z krzaków wołając: - Ratunku !
-Co się stało ?! - pobiegłam w stronę Bodzia.
-Tam coś siedzi i złapało mnie.
Artemida poszła sprawdzić :
-Tu nic nie ma .
-Zobaczę. - poszłam sprawdzić
-Może przestraszył się tego pająka.
-Tam jest pająk ?! - Bodzio wszedł na stół:
-Ja nie cierpię pająków, nie chce żeby mnie zjadł.
-Przestań jest niegroźny, chyba.. -sama uciekłam na stół.
-No co wy ? - spojrzała na nas Artemida.
-Jak nas złapię.. to nie wiadomo. - powiedział Bodzio.
-Przecież ten pająk jest malutki.
-Ale zjada inne owady. - powiedział Bodzio.
-Nie zjada, tylko wysysa krew. - wtrąciłam.
-Ja nie chce zginąć.
-Ja się go nie boję, jest zresztą za mały żeby wyrządzić wam krzywdę.
-Masz rację. - zeszłam ze stołu i poszłam w kierunku pająka:
-Nie boję się ciebie maluch, widzisz jestem obok i nic...- wskoczył mi na nos:
-Nieee...zostaw mnie....-biegłam na około;
-Bodzio ratuj.....- Bodzio jednak stchórzył i uciekł
-Czekaj, stój, zrzucę go. - powiedziała Artemida
-Nie... mogę.......on mi..... jeszcze coś zrobi...- Zatrzymała mnie łapą i strąciła pająka:
-Już dobrze ? - zapytała
-Tak, och jak ja się przestraszyłam, a Bodzio gdzie ?
-Uciekł.
-No nie, nie mógł mi pomóc ?
Usłyszałam niespodziewanie jak ktoś biegnie, była to Fika, a na jej grzbiecie był Bodzio, który trzymał się mocno jej sierści i miał zamknięte oczy.
-Bodzio ?!
-Przyszyłem cię uratować.
-Yyyy panie Bodzio ? Gdzie jest ten pająk ?
-Tam. - wskazał na pająka:
-Co ?! On jest tak mały, myślałam że to ogromny pająk.
-Bodzio wystraszył się takiego malca. - powiedziałam.
-No Aka też się wystraszyła jak pająk wskoczył jej na nos. - powiedziała Artemida. Spojrzałam na pająka:
- Oj zachowałam się chyba gorzej niż Bodzio.
-Nic nie szkodzi. - powiedział Bodzio, po czym zeszedł z grzbietu Fiki i przytulił się do mnie:
-To może chcesz być ojcem ?
-Co ?! Znowu zaczynasz ?! - odezwał się.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz